Newsy
15-10-2020 23:46
Makijaże, mity i bramy

W sobotę 10 października 2020 roku w Galerii Sztuki w Mosinie miało miejsce niezwykłe wydarzenie – wernisaż wystawy dwóch profesorów poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, malarza Jacka Strzeleckiego i rzeźbiarza Wiesława Koronowskiego. Obaj artyści są od wielu lat mieszkańcami Mosiny.

Profesor dr hab. Jacek Strzelecki – urodził się w 1959 r. w Gnieźnie. Jest absolwentem Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Poznaniu, które ukończył z wyróżnieniem w 1978 roku. Następnie studiował na Wydziale Malarstwa w poznańskiej PWSSP. Dyplom otrzymał w pracowni prof. Jana Świtki. Był stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki w latach 1984–85. Laureat konkursu im. Marii Dokowicz. Dwukrotnie nagradzany w konkursie malarstwa im. Jana Spychalskiego. W 1994 r. objął prowadzenie I Pracowni Rysunku na Wydziale Malarstwa w poznańskiej PWSSP i prowadzi ją do dziś. Obecnie profesor zwyczajny Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Brał udział w kilkudziesięciu wystawach zbiorowych oraz miał szereg wystaw indywidualnych. Jego prace znajdują się w zbiorach państwowych a także w kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą m.in w Australii, USA, Szwecji, Holandii, Niemczech, Austrii. W kilku miastach Wielkopolski ołtarze jego autorstwa zdobią ściany kościołów: obrazy na bocznych ścianach ołtarza w Kościele Świętego Mikołaja w Mosinie, polichromię na wielkiej ścianie ołtarzowej w poznańskim Kościele Wniebowstąpienia Pańskiego na os. Wichrowe Wzgórze czy seria pięknych obrazów przedstawiających Drogę Krzyżową w Sanktuarium Najświętszej Krwi Pana Jezusa w Poznaniu przy ulicy Żydowskiej. Tematyka obrazów Jacka Strzeleckiego jest w dużej mierze wynikiem jego zainteresowania mitologią, historią i religioznawstwem. Artysta uprawia malarstwo sztalugowe, rysunek i malarstwo monumentalne. W 2017 roku zilustrował tom poezji Kaliny Izabeli Zioła, zatytułowany „Oczy od grzechu ciemne". Stworzył w tym celu cykl rysunków „Panny z Pio-Clementino", przedstawiający Apolla i dziewięć muz. Malarstwo Jacka Strzeleckiego jest bardzo oryginalne, o wysokich walorach artystycznych, warte zauważenia i zapamiętania.

Profesor prof. dr hab. Wiesław Koronowski urodził się 12 lipca 1965r. w Rypinie. W 1990r. ukończył Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Poznaniu na Wydziale Rzeźby i otrzymał dyplom w pracowni prof. Józefa Kopczyńskiego. Od 1990r. był asystentem w pracowni rzeźby prof. Józefa Petruka w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. W 1998 r. uzyskał I ST. Kw. i objął stanowisko adiunkta w I Pracowni Rzeźby. Od 2004r. Kierował V Pracowni Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, a obecnie III Pracowni Rzeźby i Otoczenia - Studyjnej w Katedrze Rzeźby i Otoczenia na Wydziale Rzeźby Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. W kwietniu 2014 roku odebrał nominację profesorską. Laureat kilku konkursów ogólnopolskich.
W 2007 roku powołał do życia Brygady Pigmaliona i stał się ich samozwańczym przywódcą. Działanie Brygad Pigmaliona mające charakter happeningowy polega na realizacji projektu rzeźbiarskiego w przestrzeni publicznej - figuratywnych rzeźb o naturalnej lub ponadnaturalnej skali, odnoszących się do tematu wydarzenia publicznego. Brał udział 35 wystawach zbiorowych i 14 indywidualnych Jest twórcą rozmaitych działań plastycznych oraz licznych realizacji pomnikowych. Jego autorstwa są na przykład pomniki prof. Edwarda Taylora i prof. Zbigniewa Zakrzewskiego przed wejściem do poznańskiego Uniwersytetu Ekonomicznego, pomnik Papieża Jana Pawła II w Kościanie czy pomnik „Powstaniec Wielkopolski" w Gostyniu. Wiesław Koronowski jest na pewno jest artystą nietuzinkowym, jego prace posiadają bardzo wysoki poziom artystyczny i przemawiają własnym, niepowtarzalnym pięknem.

Szkoda, że moment tej ciekawej wystawy przypadł w takim dziwnym i strasznym czasie. Wystawa cieszyła się wielkim zainteresowaniem, przyszło dużo odwiedzających, ale ze względu na reżim sanitarny (który był bardzo skrupulatnie przestrzegany!) ludzie wchodzili do sali partiami, tylko po kilka osób naraz. Reszta (rozproszona) czekała przed wejściem na swoją kolej. Przyjechało z Poznania wielu profesorów UA, a także studentów. Po otwarciu wystawy przez panią dyrektor Dorotę Strzelecką głos zabrał J.M Rektor UAP prof. dr hab. Wojciech Hora prof. zw., który bardzo ciepło mówił o twórczości obu artystów i ich związkach z uczelnią. O autorach wystawionych prac i o tym, jak ważna jest ich obecność w pracowniach UA opowiedział prof. Rafał Kotwis, dziekan Wydziału Rzeźby i Działań Przestrzennych. Kilka miłych słów dodał też prof. Józef Petruk, którego asystentem był wcześniej prof. Wiesław Koronowski.
Ja też miałam swój niewielki udział w tym ważnym wernisażu, gdyż przeczytałam wiersze, które zadedykowałam obu artystom, a które zostały umieszczone w katalogach wystawy.

Zaprezentowane obrazy prof. Jacka Strzeleckiego obejmowały dzieła z dwóch cykli, „Bramy" oraz „Mity i przypowieści". Monumentalne, pełne ekspresji i kolorów płótna na tle czarnych ścian wprost promieniowały niezwykłą energią. Postacie biblijne i mitologiczne zdawały się wychodzić z płócien. Bramy, czyli nagie muskularne torsy, otwarte i luźno zasznurowane, tworzyły przejścia do dziwnych, zaczarowanych światów. Każda Brama namalowana były innym kolorem, wzbudzały inne emocje, prowadziły do innych miejsc. Wrażenie, jakie wywarła na mnie twórczość Jacka Strzeleckiego oraz prezentowane obrazy, zawarłam w poetyckim tekście, który zamieszczony został w katalogu wystawy:
Obrazy i rysunki Jacka Strzeleckiego są bardzo charakterystyczne, rozpoznawalne. Czysta, wyraźna kreska i ogromna dbałość o szczegóły. Często maluje sceny mitologiczne, jego historyczni bohaterowie przypominają misternie rzeźbione greckie posągi. Chciałoby się ich dotknąć, pogłaskać. Obrazy jego sprawiają wrażenie trójwymiarowych, postacie wydają się żywe, gotowe w każdej chwili wyjść poza ramy malowidła czy rysunku. Gdy wchodzę do pracowni, witają mnie plamy żółci, błękitu, czerwieni i złota, intensywne spojrzenia lekko przymrużonych oczu, drapieżnie wyciągnięte w moją stronę ręce. Uciekam więc. Przebiegam przez pierwszą zasznurowaną bramę, potem następną i jeszcze jedną. Nie wiem, czy to brama do raju czy do piekła, czy może do wnętrza człowieka. Mijam pochylonego nad Izaakiem Abrahama, którego twarz zastygła w grymasie rozpaczy. Słyszę stukot kopyt goniącego mnie Centaura. Chowam się w kolejnej bramie, ciasno zawiązuję sznury, by nikt mnie tu nie znalazł. I za chwilę biegnę dalej. Ktoś zastawia mi drogę drabiną. Spokojnie, to tylko Jakub wybierający się na rozmowę z Bogiem, szukający wiecznego szczęścia. Kiwam mu przyjaźnie i nagle wpadam na stojącą nieruchomo postać. Ach, to przecież żona Lota, skamieniała w przejrzysty słony posąg. Niepotrzebnie obejrzała się przez ramię, ciekawość często bywa ukarana! A przede mną kolejna zasznurowana brama. Waham się, nie wiem, czy iść dalej. Poprzez szczeliny w nagim torsie widzę fragmenty nagrobków i połamane kamienne inskrypcje. Zaglądam tam, przechodzę wolno przez Lapidarium kalecząc stopy o ostre odłamki. I znów brama, to już chyba ostatnia. Przechodzę i już wiem, że warto było przeżyć ten strach. Za ostatnią bramą czeka muskularny heros, piękny, namiętny, spragniony moich pocałunków. Tu więc zostanę. Wtopię się w obraz jak grecka bogini, splotę palce z palcami herosa i nikt nie pozna, że to ja."

Prof. Wiesław Koronowski przedstawił na wystawie rzeźby z cyklu „Makijaże" - szereg małych rzeźb głów. Jak powiedział autor, makijażem może być wszystko – nastrój, kolor skóry, religia. Dlatego też obok głowy zakonnicy w kornecie pojawiała się na przykład szczelnie zakryta głowa muzułmanki, w której błyszczały tylko oczy. Większość główek była czarna, matowa (aluminium pokryte czarną, odbijającą światło farbą), choć zobaczyć można było również srebrną, smutną twarz z wypolerowanego aluminium – autoportret rzeźbiarza ze spływającą wzruszająco łzą czy smutnego klauna z czerwonym nosem, wykonanego z brązu lub twarze z białej ceramiki. Ciekawostką było to, że tył wszystkich kobiecych główek wyrzeźbiony był w kształcie połówki jabłka. Dowiedziałam się od autora, że to zamierzona symbolika – każda kobieta jest Ewą, która sięgnęła kiedyś po zakazane jabłko. Każda z tych twarzy jest inna, choć niektóre z nich pochodzą z tej samej formy. Materiał, z jakiego są wykonane, nadaje im inny kształt, inne rysy. To bardzo interesujący cykl rzeźb. O twórczości prof. Wiesława Koronowskiego tak napisałam w katalogu wystawy:
Wiesław Koronowski posiada w swoim dorobku wiele rzeźb, pomników, statuetek i medali. Jego rzeźby są bardzo różnorodne, ale łatwo je rozpoznać, mają bardzo indywidualny charakter. Czasem są nadzwyczaj realistyczne, dokładnie odwzorowane, wygładzone i poważne, a czasami bywają jak postacie wyjęte z bajek, jak zawieszone w powietrzu istoty z innego, nieziemskiego świata, chropawe, fragmentaryczne i piękne. Gdy odwiedzam ogród rzeźbiarza, w którym znajduje się wiele jego prac, mam wrażenie, że przekraczam jakąś granicę pomiędzy światem realnym a tym magicznym, zaczarowanym, jakbym przechodziła, wzorem Alicji, na drugą stronę lustra. Zewsząd spoglądają na mnie ciekawskie oczy, wyciągają się okaleczone ramiona, prężą się nagie torsy. Z trawy unoszą się fragmenty twarzy, pragną choć przez chwilę ze mną porozmawiać. Anioł Podsłuchiwacz wytęża swoje ogromne ucho, chcąc usłyszeć moje splątane myśli. Moim krokom towarzyszy cicha muzyka – to smutny młodzieniec, unieruchomiony na drewnianym postumencie, opłakuje na srebrnej trąbce utratę nóg. Nie mogąc znieść tego smutku wchodzę do domu, gdzie witają mnie dziesiątki twarzy. Każda z nich ma inny makijaż, kryje się za inną maską. Klaun ze łzą w oku zgubił swój czerwony nos, pewnie wczoraj wypił zbyt wiele wina. Opalona dama przesadziła z solarium, nawet jej słoneczne okulary pokryły się czernią. Muzułmanka schowała się za czarczafem, tylko jej oczy błyszczą jak gwiazdy. Twarze, twarze... Każda z nich przemawia własnym, niepowtarzalnym pięknem. Nie będę im dłużej przeszkadzać. Wracam do ogrodu."

Bardzo dobrym pomysłem było zestawienie prac obu artystów na wspólnej wystawie. Monumentalne, kolorowe i promieniujące energią obrazy Jacka Strzeleckiego podkreślały miniaturowość i spokojną gładkość stonowanych rzeźb Wiesława Koronowskiego. I na odwrót, oczywiście. Piękne, małe główki rzeźbiarza potrafiły lepiej ogarnąć i docenić rozmach malarza. Publiczność, głośno i po cichu wyrażająca swój zachwyt przedstawionymi pracami, często wskazywała na to doskonałe dobranie tak mocno zróżnicowanych dzieł. Wystawa na pewno długo pozostanie w pamięci odwiedzających Galerię Sztuki w Mosinie gości.

Wernisaż się już skończył, ale wystawę zwiedzać można jeszcze do 15 listopada 2020.

Kalina Izabela Zioła

Autor zdjęć: Agnieszka Bereta 




















Newsy
05-02-2024
Spotkanie z posłem
Z inicjatywy Wielkopolskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej i przy ...
19-01-2024
Noworocznie i karnawałowo
Od wielu już lat, o tej porze roku członkowie naszego stowarzyszenia spotykają się ...
07-12-2023
Pomóżmy Oliwce
3 letnia Oliwka Kraczek – córeczka młodego pracownika MPK Lublin – potrzebuje pilnej pomocy. ...
Najnowsze artykuły
05-11-2021
Wywiad z Jerzym Grupińskim
Spotkanie z Jerzym Grupińskim, poetą, krytykiem literackim, animatorem i ...
29-09-2020
Wywiad z prof. Lechem Nawrockim
Dr hab. inż. Lech Nawrocki jest emerytowanym profesorem Politechniki ...
30-07-2020
Wywiad z Krzysztofem Wodniczakiem
Z pomysłodawcą i współorganizatorem Wielkopolskich Rytmów ...
Najnowsze galerie

V Gala
Polskiej Mody


3-09-2015

Rejs "Białą Damą" po Warcie


8-08-2015
Copyright (c) 2008-2024 by LT Media Net Sp. z o.o.